Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lu na powrót tych pań, nimfy Echo, Wenery, Plutona i reszty, które zmieniały jeszcze swe kostiumy.
Pani d’Espanet i pani Haffner ukazały się pierwsze. Przywdziały napowrót kostiumy z drugiego obrazu; jedna była Złotem, druga Srebrem. Otoczono je, poczęto winszować; a one opowiadały znów o swoich emocyach.
— Ja omal nie przepadłam — mówiła margrabina — ledwie mogłam się wstrzymać od śmiechu widząc z daleka wielki nos pana Toutin-Laroche wpatrzony we mnie!
— Zdaje mi się, że mam reumatyczny ból w karku — zapewniała omdlewająco jasnowłosa Zuzanna. Nie, doprawdy, gdyby to było potrwało jeszcze jedną minutę dłużej, byłabym poruszyła głową i przybrała naturalną pozycyę, tak mnie strasznie już kark bolał.
Pan Hupel de la Noue we framudze, w którą wepchnął Mignona i Charrier, rzucał niespokojne spojrzenia w stronę grupy, która się utworzyła dokoła dwu kobiet; lękał się, aby tam nie żartowano sobie z niego. Reszta nimf przybywały jedna po drugiej; wszystkie przybrane były w kostiumy drogich kamieni; hrabina Vanska miała jako Koral szalone powodzenie, skoro zblizka przypatrzono się wytwornym szczegółom jej kostiumu. Potem wszedł Maksym, w czarnym fraku, elegancki, z uśmiechem na twarzy i w tejże chwili otoczyła go cała fala kobiet; postawiono go w pośrodku koła, poczęto żartować na temat jego roli kwiata i zamiło-