Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jego żywe wspomnienie nie odstąpi cię nigdy...
— O! nigdy! nigdy! — Ale ja go już więcej nie ujrzę!
Po chwili milczenia, pani Lhermitte odezwała się.
— Opuścisz pensyę, kochane dziecko...
Te wyrazy sprawiły w boleści Renaty nagłą zmianę.
— Opuścić pensyę? — szepnęła podnosząc zalane łzami oczy na panią Sollier, jakby ją pytając.
— Jest to ostatnia wola twego opiekuna... twego przyjaciela... — odpowiedziała Urszula.
— Więc mnie zabierasz z sobą?
— Tak jest.
— Dokąd?
— Tam gdzie cię kazał zawieźć twój opiekun.
— A ty, dobra Urszulo, ze mną zostaniesz?
— To ci przyrzekam.
— Nie opuścisz mnie?
— Nigdy!... nigdy!... przysięgam!...
— Nie będę sama na świecie... będę kochana...
Młode dziewczę rzuciło się w objęcia pani Sollier, która ją długo trzymała w uścisku.
— No, moja droga pieszczotko — rzekła Urszula poskramiając swoje wzruszenie, — wezwij odwagę na pomoc... osusz swoje łzy...
— Czyż to jest możebném.
— Trzeba aby było możebném!... — Idź do swego pokoju... — włóż skromną ciemną sukienkę... — Pani Lhermitte każę komu zająć się upakowaniem