Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

próg sąsiedniego pokoju, spuściła ciężką kotarę za sobą.
— Czy mi pani przebaczysz, rzekła bojaźliwie wdowa.
— Popełniłaś pani czyn niegodny, odpowiedziała Urszula; — mogłabym miéć prawo, nawet obowiązek, oddać cię w ręce sprawiedliwości, jako przestępującą próg tego domu w celu skradzenia papiérów...
— Ja nie chciałam ukraść... Powtarzam raz jeszcze, żem szukała wskazowki mogącéj mnie naprowadzić na ślad schronienia mojéj córki...
— Jakiéj córki? — zapytała zimno pani Sollier.
— O! nie staraj się pani oszukać mnie udana niewiadomością... — Pan Vallerand miał w tobie nieograniczone zaufanie... pani znasz tajemnicę przeszłości...
— Ja nie wiem o niczém, moja pani, i o niczém nie chcę wiedziéć... Tajemnice tego, któremu skróciłaś życie nie do mnie należą... Gdyby mi je powierzył, zostałyby zagrzebane w głębi mojéj duszy tak, jak zostaną zagrzebane z nim w trumnie...
— Pani wiesz gdzie jest moje dziecię…..
— Ja nawet nie wiem czy pani je masz.
— List, który mi z ręki wyrwałaś zawiéra to, o czém chcę wiedziéć.
— List ten jest zapieczętowany i nie wiem co się w nim zawiéra.
— A jednak miałaś go oddać?...
— Temu, do którego jest adresowany, i który sam tylko ma prawo złamania pieczęci...