Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świadkiem, że mnie zła myśl nie skłoniła dzisiaj do powrotu... — Nie wiedziałam że pan Vallerand umarł; dopiéro tutaj dowiedziałam się o tém... Weszłam tu aby się pomodlić przy nim i płakać, myśląc o swojéj córce... o swojéj córce, odebranéj mi, straconéj dla mnie od lat siedmnastu!... — Ujrzawszy się się w tym pokoju, zostałam opanowana myślą wyszukania jakiejś wskazówki, któraby mnie mogła wprowadzić na ślad mojego dziecka... — uległam pokusie; otworzyłam szufladę... wzięłam list, który mi odebrałeś i o zwrot którego błagam cię na kolanach, gdyż on z pewnością zawiera rozwiązanie zagadki, z którą się łączy moje życie... Zlituj się pani nademną...
— Ciszéj! — rzekła rozkazująco Urszula, wskazując na łoże śmiertelne — Śmieszże podnosić głos w obec tych zwłok bezdusznych, w tym żałobnym pokoju, któryś miała sprofanować świętokradzką kradzieżą?
— Kradzież!... kradzież świętokradzka... — powtórzyła Małgorzata podnosząc się z przestrachem. — O! nie oskarżaj mnie pani o taką zbrodnię!...
— Milcz!... — odpowiedziała gospodyni — i wychodź! bo nie tutaj winnam ci dać odpowiedź...
Pani Sollier wskazywała drzwi przygnębionéj wdowie rozkazującym tonem, któremu się oprzéć nie było podobna.
Małgorzata spuściła głowę i uległa, nie mając siły do oporu, wyszła z pokoju.
Urszula poszła za nią i gdy obiedwie przestąpiły