Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pod białą, wełnianą kołdrą, rysowała się sztywna postać trupa, pod głowę którego podłożono parę poduszek.
U głów śmiertelnego loża, kobieta klęcząca czytała półgłosem Psalmy pokutne..
Była to żona Klaudyusza.
Migocące światło świec woskowych odbijało się w srebrnym krucyfiksie, leżącym na piersiach zmarłego.
Małgorzata przeżegnała się, upadła na kolana na dywan i wybuchła łkaniem. Klaudyusz dał swojej żonie znak, aby, wstała i podeszła ku niemu.
— Ta Pani jest dawną, przyjaciółką naszego zmarłego pana.. — rzekł do niéj po cichu. — Pozwólmy jéj się pomodlić.
Mąż i żona wyszli razem.
Ciężka kotara znowu zapadła.
Małgorzata płacząc, długo się modliła.
Po wybuchu téj szczeréj boleści nastąpił względny spokój, wywołany wspomnieniami dawno wygasłéj miłości.
— Więc już nie żyje, — szepnęła biédna kobiéta — i mogę się oskarżać o przyśpieszenie mu śmierci!...
Złożyła ręce, wlepiła wzrok w marmurowe oblicze, na którém ciemne zrzenice: pod przymkniętemi powiekami wyglądały jak dwie czarne plamki, i mówiła daléj:
— Przebacz mi Robercie! — Ja cię bardzo ko-