Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sędzia śledczy ukłonił się, jakby dając do zrozumienia, że był zadowolony z tej odpowiedzi.
— Nie będę pana dłużej fatygował... — rzekł. — Zeznanie pańskie będzie panu odczytane, pan je podpiszesz i będziesz swobodny...
Sekretarz sędziego śledczego natychmiast zaczął nosowym głosem czytanie zapytań zadawanych przez niego świadkowi, poczem położył papier przed Pakalem Lantier i podał mu pióro.
Przedsiębiorca podpisał pewną ręką.
— Już wszystko... — rzekł wtedy do niego pan Villeret, kłaniając mu się, Paskal oddał ukłoń i wyszedł.
Biegnąc prawie minął korytarz, mając twarz i minę człowieka, którego rozum szwankuje.
Zimna krew, siła woli, której dawał tak silne dowody, już znikły.
Są ludzie, co zaczynają drżeć, gdy sobie ¿dadzą sprawę z niebezpieczeństwa, w którem zachowali spokój.
Lantier należał do ich liczby, gdyż drżał na całem ciele.
Przybywszy do schodów, któremi się schodzi na dziedziniec pałacu sprawiedliwości, musiał się zatrzymać i oprzeć o mur.
Był jak śmierć blady.
Nogi jego nie mogły już utrzymać ciężaru jego ciała.
Przez kilka sekund myślał ze zemdleje i padnie na flizy.