Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Pani wicehrabino! Przesłałaś pani pewną liczbę listów miłosnych w stylu nieco zbyt żywym, panu markizowi de San-Rémo, obdarzonemu przez ciebie wyjątkowemi względami.
„Cała serja dziwnych wypadków sięgających do nieprawdopodobieństwa, o których zbyt długo byłoby tu opowiadać, dozwoliła „Pięciu“ tym listom wpaść w ręce uprzejmego człowieka, jaki ma zaszczyt pisać do pani.
„Pomieniona osobistość radaby wprost odesłać pani autografy o które chodzi, czując się dostatecznie wynagrodzonym wdzięcznością pani wicehrabiny.
„Nieszczęściem osobistość ta nie jest miljonerem, a pragnęłaby nim zostać. Nie wyobrazisz zaś sobie pani, jak trudno jest zdobyć majątek w tych ciężkich czasach w jakich obecnie żyjemy! Naiwnym więc i nieroztropnym byłby ten człowiek, któryby nie chciał korzystać z „jedynej“ sposobności jaką mu los zsyła.
„Majątek pana wicehrabiego de Grandlieu, męża pani jest olbrzymim. W roku 1850 dosięgnął cyfry sześciu milionów. Ludzie dobrze poinformowani w tym względzie twierdzą, że dzięki szczęśliwym spekulacjom pana wicehrabiego odtąd się potroił. Dziś zatem pan de Grandlieu posiada dwadzieścia miljonów kapitału, a około miljon dochodu. Jest to dobrobyt zapewniony.
„Z ręką przeto na sercu zapytuję pani wicehrabino, czyliż nie słuszna, ażebym ja coś zyskał od tak bogatego człowieka, będąc sam ubogim?
„Otóż, jeżeli łaska, ułożymy warunki, któreby nadały tej sprawie nieco równowagi. Ja będę trochę bogatszym, a pan de Grandlieu uboższym przez to nie