Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sła, zapalił lampkę naftową, i chwiejąc się na nogach, wchodzić począł na schody, prowadzące na górę.
Jak nie opowiadaliśmy szczegółowo co się działo w duszy Gavarda, w czasie jego podróży drogą żelazną do Joinville-le-Pont, tak nie myślimy zarówno przedstawiać czytelnikom niepokoju, wzruszenia i trwogi biednej Diny Bluet, uwięzionej od pięciu godzin.
Dopóki jeszcze ostatnie promienie zachodzącego słońca, jedyni świadkowie jej niedoli przedzierały się przez zapalone szyby jednego okna, do tej nagiej i smutnej izby, nieszczęsne dziewczę, nie tracąc odwagi stawiało sobie zapytania:
— Kto mógł zastawić na mnie tak niecną zasadzkę. Dla czego, i w jakim celu mnie tu uwięziono? Jakie zagraża mi niebezpieczeństwo? Co ze mną uczynić zamierzają?
Rzecz prosta, że na każde z powyższych zapytań, mogła odpowiedzieć tylko najbardziej zatrważającemi przypuszczeniami.
Gdy jednak zmierzch zastąpił blask dzienny, a po zmierzchu noc ciemna zapadła, nieopisana trwoga i rozpacz ogarnęły biedną dziewczynę I mimo duszącego gorąca w stancyjce czuła dreszcz zimny, przebiegający jej po ciele. Zęby jej szczękały jak w febrze. Upadła na krzesło z pochyloną głową, obwisłemi rękoma, bez życia prawie, jak odrętwiała, straciwszy świadomość miejsca i czasu.
Nagle konwulsyjne drżenie wstrząsnęło nią od stóp do głowy. Uniósłszy czoło słuchała. Jakieś ciężkie, niepewne stąpanie dało się słyszeć na trzeszczących schodach.