Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zaczynam teraz rozumieć.
— Okażesz swą zręczność, o jakiej mówiłeś, lecz której nie dowiodłeś przed chwilą. Wyciągniesz mu ten pugilares, i mnie go oddasz.
— A! jesteś więc moim kolegą? rzekł złodziej ze śmiechem, uderzając poufale barona po ramieniu. Trzebaż mi to było zaraz powiedzieć! Jak się masz towarzyszu.
— Milcz! i bądź posłusznym! zawołał Filip nakazujące. W zamian za dostarczony pugilares dostaniesz przyrzeczoną sumę.
— Jeżeli ów pugilares jest wyładowany banknotami, rzekł łotr, zdaje mi się że dziesięć luidorów jest to zbyt liche wynagrodzenie?
— Zawiera on tylko listy miłosne.
— Aha! pojmuję. Pan jesteś mężem zdradzonym i potrzebujesz dowodów dla otrzymania seperacji. W takim razie wystarcza dziesięć luidorów.
— Starajże się, ażeby ci się dobrze udało, rzekł Croix-Dieu, uśmiechając się na to przypuszczenie.
— Będę się starał niepodobieństwo nawet zmienić w możebność!
Tu obaj weszli do orkiestry w chwili gdy się podnosiła zasłona na rozpoczęcie aktu czwartego.
Croix-Dieu wskazał gestem Andrzeja San-Rémo.
— Przed rozpoczęciem następnego aktu, on wyjdzie, rzekł, a wtedy nastąpi dla ciebie chwila działania.
— Licz pan na mnie.
Baron pozostawiwszy swój fotel niezajętym, stanął w temże samem miejscu, gdzie kilkoma minutami pierwej usiłowanie kradzieży miało miejsce. Mimo zapew-