Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzgardę jak i pożegnanie, i nie spojrzawszy wcale na Fanny, przeszedł zwolna pośród milczących tłumów.
Przed przestąpieniem progu, zatrzymał się, obrócił raz jeszcze, skinieniem ręki, wyzywającym prawie pozdrowił grupy zebranych, jakie się rozstąpiły dając mu wolne przejście, i wyszedł.
Książe Aleosco drżał mocno wzruszony.
— Niezwykły to człowiek ów hrabia de Tréjan, pomyślał; wstrząsnął mną do głębin duszy!
Fanny zbliżyła się do barona Croix-Dieu.
— A zatem, szepnęła mu z cicha, sprawa skończona! Kto mógł przewidzieć tak nagle rozwiązanie? Lepiej jednakże iż tak się stało. Jestem hrabiną, i do tego wolną.
— Jesteś mężną, odważną, rzekł Filip.
— Czyliż wątpiłeś o tem? Ta jednak mała dramatyczna scena, jakiej nie było w programie, rozrzuciła przerażający chłód w moim salonie. Nie można dopuścić, aby zebrani tu goście, rozeszli się pod tyle przykrem wrażeniem. Wydaj rozkaz baronie, aby natychmiast podawano wieczerzę.
Croix-Dieu odszedł spełnić polecenie.
Zegar w salonie wskazywał wpół do drugiej nad ranem.
Lokaje otworzyli na oścież drzwi do jadalni, a kamerdyner wygłosił:
— Wieczerza na stole.
Fanny znajdowała się naówczas w pobliżu swego dawnego kochanka.
— Podaj mi książę rękę, wyrzekła z uśmiechem.
Aleosco zamiast podać ramię ze zwykłą sobie ga-