Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prys przeminął, fantazja zniknęła, a pozostało małżeństwo. Te okowy są bardzo ciężkiemi! Biedny człowiek ten Tréjan! Ach! wyrzucam sobie niejednokrotnie baronie, żem dla tytułu hrabiny zawarła związek z tak głupim hrabią! Obróć się i spojrzyj na lewą stronę kominka, pod moim portretem. Osądzisz jak jest przyjemnie być żoną takiego jegomości!
Pod portretem stal Jerzy mocno blady, ze zmarszczonem czołem, zaciśniętemi brwiami, wlepiając w swą żonę ponure, groźne spojrzenie.
— Co się stało temu biednemu chłopcu? pytał Filip. Widocznie o coś się gniewa za, ciekle.
— Tak, w rzeczy samej.
— Lecz o co? Sądzę iż nie z powodu że rozmawiamy tu z sobą?
— Nie. Chodzi tu o moje dzisiejsze ubranie.
— Ależ ten kostjum jest czarująco pięknym! Przebacz mi hrabino, lecz opanowałaś mnie przed chwila, tak nagle, że niemiałem czasu wypowiedzieć mojego uwielbienia.
— Przyznajesz więc? zawołała tryumfująco Fanny.
— A jednak mimo to, pojmuję powody, mówił dalej Croix-Dieu, dla których Jerzy nie uczuwa zupełnego zadowolenia. Być może iż chciałby sam dla siebie zachować tajemnice tych twoich wdzięków, jakie nazbyt swobodnie przedstawiasz podziwom ogółu? Jest to drobnostka, nie przeczę, wszak bądź co bądź na jego miejscu możebym tak samo uczynił.
— Ida! hal zaśmiała Fanny, jesteś dowcipnym baronie.
— Dzięki za komplement! Właśnie ów dowcip wykazuje mi, że ta wyrachowana zalotność nie jest bez przy-