Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rezultaty? rzekł Jobin.
— Wtedy zaprzestanę bojować; i przyznam wbrew własnemu przekonaniu, że miałem bielmo na oczach, gdym sądził że widzę, a raczej gdym widział owego jegomościa zmieniającego karty, jakich miał użyć!
Ów trzeci czwartek był dniem, w którym San-Rémo rozstawszy się z wicehrabina Herminią, pojechał do pałacyku na ulicę Le Sueur dla odnalezienia tam Filipa Croix-Dieu, który przez dwa tygodnie u hrabiny de Tréjan nie ukazał się wcale.
Książe Aleosco znajdował się tu, rzecz naturalna, a gospodarzył jak gdyby we własnym swym domu. Czynił z najzupełniejszą swobodą honory przyjęcia w salonach Fanny, a jego uprzejma gościnność w niczem nie była podobną do ponurej roli, jaką odgrywał niegdyś Tréjan, legalny właściciel tego mieszkania.
Wierna swemu bezczelnemu systemowi, o jakim mówiliśmy, Fanny starała się o ile można najwięcej publikować swą miłość, a raczej swoje niewolnictwo.
Czepiała się ramienia księcia Leona. Wynajdywała, sposoby wytwarzania z nim sobie owych sam na sam, pośród tłumu obecnych gości. Szeptała doń cicho, uśmiechała się, otaczała go ogniem swego magnetycznego spojrzenia, i całe jej zachowanie się głośno mówiło: Patrzcie jak się wzajemnie kochamy! Co nas świat cały obchodzi?
Croix-Dieu ukazał się nareszcie.
Złożywszy swe hołdy gospodyni domu ze zwykłą sobie swobodą, prosił ją ażeby go przedstawiła księciu, jakiego spotykał na różnych zebraniach, a który pomi-