Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czego on pochyla się ku niej szepcząc tak cicho? Dlaczego w ten sposób na nią spogląda? Podobał się jej widocznie, bo okazuje mu to swoim uśmiechem! Ow hrabia de Béville jest dla mnie wstrętnym! Denerwuje mnie całem zachowaniem się swojem, cała jego postać niepodoba mi się, i będę się starał aby mu to okazać natychmiast!
Kadryl miał się ukończyć za chwilę; gdy markiz San-Rémo uczuł nagle dotknięcie jakiejś obcej ręki na swojem ramieniu.
Obróciwszy się, ujrzał po za sobą dobrotliwie uśmiechniętą twarz pana de Grandlieu.
— Dla czego tak stoisz osamotnionym? pytał go wicehrabia. Miałażby ci dolegać ta rana?
— Bynajmniej, odrzekł młodzieniec, zapomniałem nawet zupełnie o tem zadraśnięciu.
— Czemu więc nie tańczysz z Herminią?
— Miałem honor prosić o to przed chwilą panią de Grandlieu. Uprzedzili mnie w tem jednak szczęśliwsi nademnie, zkąd obawiam się, iż może dla mnie nie pozostanie już miejsca w karnecie wicehrabiny.
— Będziemy się starali to jakoś załatwić, rzekł Armand z uśmiechem. Otóż właśnie hrabia de Béville odprowadza na miejsce Herminię. Pójdź ze mną.
I zbliżyli się oba ku wicehrabinie.
Herminia tylko co usiadła, a jej tancerz ukłoniwszy się odszedł.
Widząc zbliżającego się swego męża z Andrzejem San-Rémo, pani de Grandlieu zarumieniła się, i pochyliła twarz w głąb trzymanego w ręku wonnego bukietu.