Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przewyższają wszystkie inne. Chcesz że je zobaczyć?“ Tu pogłaskał mnie po twarzy staruszek. Zna mnie albowiem od niemowlęcia. Zaczęłam prosić aby pozwolił towarzyszyć nam Gontranowi. Daremne usiłowania, był niewzruszonym w swem postanowieniu. Gdy weszliśmy do oranżerji, pan de Prades na widok mego zachwytu objęty niesłychaną, niewytłumaczoną galanterją, a może chcąc mi wynagrodzić przykrość sprawioną co do Gontrana, zaczął drżącą ręką obcinać najpiękniejsze kwiaty i ułożył z nich bukiet, który tu widzisz... Przyjm to odemnie, rzekł podając mi go, i wiedz zarazem, że za miliony nie zdołałabyś otrzymać takiej wiązanki.“ Przyjęłam te kwiaty, zaledwie będąc w stanie wyrazić kilka słów podziękowania, zdumienie albowiem w posąg mnie zmieniło, i połączywszy się z mężem odjechaliśmy. Obecnie gdym ci opowiedziała wszystko szczegółowo mówiła pani de Ferier, przyjmij odemnie ów bukiet, którego wartość znasz teraz.
— Nie! nigdy w świecie, odpowiedziała Herminią. Dziękuję ci z całego serca, lecz przyjąć nie mogę.
— Dlaczego?
— Ponieważ przykrość, jaką bym czuła, pozbawiając cię kwiatów, przewyższałaby dla mnie rozkosz ich posiadania. Gdybyś miała dwa bukiety, przyjęłabym jeden. Lecz na nieszczęście posiadasz ten tylko.
Dyana nalegała. Herminią stanowczo odmówiła.
Jednocześnie wszedł jeden z synów markiza de Lantree, zawiadamiając obie młode kobiety, że czas już udać się do parku, ponieważ gonitwy rozpoczną się niezadługo.