Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przed tobą? Jest on tak pięknym, tak układnym, tak eleganckim w całem zachowaniu się. A obok tego jak on mnie kocha! Wiadomo ci, że mój ojciec nie byk bogatym, miałam dwóch braci. Kiedyś, w przyszłości, mogłabym była spodziewać się co najwięcej dziesięciu> tysięcy liwrów renty. A Gontran, wyobraź sobie, był jedynakiem, odziedziczał po swojej matce półtora miliona, i mimo to zaślubił mnie, zaślubił z najczystszej miłości. Osądź, jak to pięknie, jak to szlachetnie z jego strony. Jak rzadko się trafia w tych czasach coś podobnego! Teraz mam nadzieję, że dziwić się nie będziesz, iż go uwielbiam. Ach! jestem szczęśliwą, nad wyraz szczęśliwą! Pani de Grandlieu słysząc to westchnęła pomimowolnie.
— Ile lat ma twój mąż? zapytała.
— Obecnie ma rok trzydziesty. Dziewięć lat jest starszym odemnie. Jest to bardzo właściwa różnica wieku. Wierzyć by należało, iż zostaliśmy nawzajem dla siebie stworzeni, tem więcej, że gdy ja jestem brunetką, Gontran jest blondynem, rzecz to najpiękniejsza, jeśli mąż i żona różnią się owym barw odcieniem. Nasze dziecinie będą tak ciemnemi jak ja brunetami, ani tak jasnemi jak mój mąż blondynami, bo trzeba ci wiedzieć, że będziemy mieli dzieci, i to niezadługo. Widzę już w moich, marzenich dziewczynkę śliczną, zupełnie do ciebie Herminie podobną, z takiemi jasnemi zwojami włosów. Ach!, jak będzie ślicznem to dziecię!
Wicehrabina powtórnie westchnęła.
— Ależ, ciągnęła dalej baronowa, ja ci opowiadam