Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wstyd, milczeć potrzeba. Godność osobista wnosić skargi niedozwala. Śledztwo, w fatalny sposób skompromitowałoby Dinę. Ządanoby świadczenia z jej strony. Zmuszano do rumienienia się w obec sędziów. A ja nie chcę za żadną cenę, aby jakikolwiek cień podejrzenia padł na tę czystą istotę.
— Ha! mruknął pan Bernier, działaj jak ci się podoba. Cóż jednak zamierzasz uczynić?
— Obecnie niewiem. Okoliczności wskażą mi drogę. W każdym razie upewniam, iż nikt odtąd ubliżyć się nie poważy tej, którą ukochałem. Będzie ona dobrze strzeżoną!
— Zobaczymy! pomyślał Croix-Dieu.
Dktor zbliżył się do łóżka. Dziewczę spoczywało w głębokiem milczeniu od chwili paroksyzmu, jaki opisaliśmy powyżej, z obliczem nieruchomem, otwartemi bez blasku oczyma.
— Czy ona nas słyszy? pytał Oktawiusz.
— Słyszeć może, ale nie rozumie, upewniam.
— Niebezpieczeństwo jednak się zmniejszyło. Mówiłeś pan że nie powróci więcej?
— W żadnym razie, bądź o to spokojnym. Najlepszym dowodem jest, że odchodzę.
— Odchodzisz już doktorze.
— Natychmiast, nie mam już tu co robić. Pamiętaj jednak o mojem poleceniu. Łyżeczka czarnej kawy co kwadrans. Jest to konieczność nieodwołalna. Jedno zapomnienie mogłoby opłakane następstwa sprowadzić. Nie zaśnij ani na chwilę, upominam!
— Ja miałbym spać, gdy moja biedna Dinah jest