Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie! bynajmniej!
— Jeżeli więc pan chcesz ażebym się zajęła tą sprawą i jednocześnie twem szczęściem, co łatwem dla mnie nie będzie, chciej wierzyć, wymagam przed wszystkiem, jak o tem nadmieniłam, poważnego z pańskiej strony zobowiązania, rodzaju morganatycznego związku z lewej ręki, ale trwałego, opartego na zasadzie kontraktu nakreślonego przez doświadczonego człowieka, naprzykład pana Roch, byłego adwokata, właściciela agencji Roch i Furnel. Rekomenduję go panu, jest on o tyle uczciwym o ile bezinteresowmym. Pojedziemy oboje do niego. Zgadzasz się pan na to?
— Zgadzam.
— Podczas naszego przyszłego spotkania rozpatrzymy szczegółowo kwestję pieniężną, tak ot! po przyjacielsku. Wiem, że pan jesteś niezmiernie bogatym, i nie dbasz o pieniądze. Z tej strony przeto sprawa łatwo nam pójdzie. Zostaje jednak najważniejsza kwestja, kwestja usunięcia panny Desjardins. Nie zapominaj, kochany panie, iż potrzebujesz z nią zerwać natychmiast, i to w zupełności. Inaczej nie będzie nic z całej sprawy.
Powtórnie Van Arlow drgnął, wahając się z obawą, przypomniawszy sobie jednak bez wątpienia o czarującej piękności Diny, powtórzył głucho:
— Dobrze, uczynię to, uczynię.
— Otóż stanowczość, godna uwielbienia! zawołała pani Angot. Jesteś pan prawdziwym mężczyzną. Nie pozwolisz się za nos prowadzić! A kiedyż usuniesz te stare rupiecie?