Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widok wspaniałych włosów i giętkiej, zręcznej kibici dziewczyny.
Dinah obojętnym wzrokiem spoglądała na malowidła, zwierciadła i umeblowanie salonu, a właścicielkę mieszkania dziwiła owa oziębłość dziewczyny w obec tylu bogactw i świetności.
— I cóż mówisz na to wszystko? pytała, chcąc zmusić Dinę do podziwu. Chciałabyś posiadać apartamenta, podobnie umeblowane?
— Nie pomyślałam o tem. Nie pragnę takiego zbytku.
Melania Perdreau skrzywiwszy się szepnęła:
— Głupia gąska!
— To źle moje kochanie, odrzekła pani Angot. Trzeba mieć więcej ambicji.
— Czyż w tem spoczywa ambicja, odrzekło dziewczę. Ja pragnęłabym zupełnie czego innego.
— Mylnie byś może pragnęła.
— Czy piękne meble według pani stanowią całe szczęście?
— Wiele do niego przyczynić się mogą.
— W jaki sposób? Niewiem i nierozumiem tego.
— Jak ona jest naiwną, jak pociągającą, wołała pani Angot, okrywając Dinę pocałunkami. Gotowam zjeść to dziecię! A zatem, według ciebie, cóż stanowi szczęście, powiedz mi proszę?
Dziewczę z cicha westchnęło.
— „Kto wzdycha, ten czegoś pragnie z cicha,“ wołała śmiejąc się pani Angot. Jest to stare mądre przysłowie. Westchnienie nie jest jeszcze wystarczającą odpowiedzią. Bądź więcej szczerą ze swoją dobrą przyja-