Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wprowadź je za parę minut, odparła pani Angot, a zwracając się do Van Arlow’a dodała: To one. Podaj mi pan rękę i odejdźmy.
Tu wyprowadziła gościa do jednego z owych małych pokojów, bogato umeblowanych, a łączących się jednocześnie z salonem i korytarzem, posiadających ukryte drzwi w ścianie.
— Spocznij pan tu, wyrzekła, podsuwając fotel milionerowi. Zbliżywszy się do ściany, odsunęła dwie małe blaszki, zakrywające dwa otwory wielkości monety dziesięciu sous, wyżłobione jeden obok drugiego we drzwiach ukrytych wiodących do salonu.
— Oto pańskie obserwatorjum, wyrzekła, stąd możesz wszystko widzieć i słyszeć. Staraj się tylko nie kaszlać wcale. Skoro wrócę powiesz mi pan o ostatecznej swojej decyzji.
Tu wyszła ażeby przyjąć Melanię Perdreau, wraz z Diną Bluet.

V.

Skoro się ukazały w progu salonu, dokąd je Sariol wprowadził, pani Angot wybiegła naprzeciw nich z okrzykami radości.
— A! jak pani jesteś punktualną! wołała, ściskając wychudłą rękę Melanii, składającej jej głębokie ukłony, poczem jęła ściskać Dinę z zapałem, przypatrując się jej ciekawie a usiłując nadać najtkliwszy dźwięk swoim wyrazom: Otóż i ten nasz skarb drogi, ta perła, to arcydzieło, jakie tak poznać z bliska pragnęłam. Widziałam cię już i oklaskiwałam w tej nowej sztuce, naj-