Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Teraz wróciłem do rozumu.
— Ależ nie panie. Widocznie jeszcze doń niepowróciłeś! Co pan robisz? wołała.
Oktawiusz ukląkł przed nią na kolanach.
— Przebacz im pani, wyszepnął młodzieniec wzruszonym głosem, ale wysłuchać mnie musisz. Upewniam, że to koniecznie potrzebne. Każesz mi wyjść później, jeśli zechcesz, jak to już uczyniłaś i wyjdę bez oporu, przyrzekam, ażebyś tylko nie powzięła przekonania że jestem ostatnim z nędzników. Wyznałem ci wszystko, co czułem w mem sercu.
Duszność piersiowa tamowała mu wyrazy, pokonawszy ją, mówił dalej:
— To prawda, przyznaję i rumienię się wstydem żem postąpił dwukrotnie jak nikczemnik, gorzej po nad to, jak głupiec, całując cię wbrew twojej woli, a następnie czyniąc ci podobną propozycję, ach! jakimż idjotą ja byłem. Czyż miłość kupuje się za pieniądze? Lecz jestem bardzo młody, mam lat zaledwie dwadzieścia. Znałem jedynie kobiety rozrzutne, lekkich obyczajów. Owóż straciwszy rozum, poważyłem się tobie ofiarować czego one nie odrzucają nigdy. Nie mówię tego dla usprawiedliwienia się, ach nigdy! Winienem był zrozumieć patrząc na ciebie, że należysz do zupełnie innej klasy kobiet. Co tamte pociąga, ciebie oburza. Teraz to wszystko pojmuję. Pieniądze, tobie ofiarować pieniądze! A! niech one będą przeklętemu Co chcesz jednakże? Widzę płaszczących się ludzi przedemną skuttkiem miljonów mego zmarłego ojca, zkąd wyobraziłem sobie że za pieniądze wszystko nabyć można. Czyliż moja