Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na czwartem piętrze, drzwi na wprost schodów. Zadzwonisz pan. Panna Dinah panu otworzy, reszta do pana należy. Nie pozostawaj tam pan jednakże zbyt długo aby nie zostać schwytanym na gorącym uczynku. Gdyby zaś ciotka nadeszła podczas gdy pan tam będziesz, moja żona zaprosi ją do naszej stancyjki i opowiadać jej pocznie, że lokatorowie skarżą się na sw ą jaki sprawia smarząc w swej kuchni lęguminy. Ja to wymyśliłem ów sposób zatrzymania starej. A co? nie jest to zręczne? Podczas gdy moja żona rozmawiać z nią będzie, wbiegnę na czwarte piętro, stukając do drzwi. Pan, zrozumiawszy to, zemkniesz poniżej i zatrzymasz się na trzeciem piętrze, dopóki panna Melania Perdreau nie dowlecze się do swego mieszkania. Zrozumiałeś pan mój zamiar?
— Doskonale! Plan obmyślany w ten sposób tylko ci zaszczyt przynosi!
Ostatnie wyrazy wymienionemi zostały na schodach brudnych, źle oświetlonych, cuchnących.
Odźwierny wrócił do swej stancyjki mieszczącej się na pierwszem piętrze.
Oktawiusz wchodził na górę. Przebiegł szybko jeszcze kilka schodów, poczem bieg zwolnił. Dosięgnąwszy drzwi, jakie dzieliły go od Diny Bluet zatrzymał się chwiejny, pobladły, a jedną rękę wsparłszy na poręczy schodów, drugą przyciskał silnie bijące serce.
Słabo robić mu się poczęło. Czuł, jak gdyby serce pęknąć mu miało. Czyliżby to znaczyło, że ów jedynak pani Blanki Gavard, zmieszał się i zaniepokoił owem mającem wkrótce nastąpić sam na sam z ukochaną?