Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Podobna jemu osobistość posiada tysięczne sposoby do wymknięcia się z rąk sprawiedliwości, znajdzie on nawet środek za pomocą którego oczywistość zmieni w zwątpienie. Ja więc zobowiązuję się przeszkodzić wszelkim jego wybiegom i zmuszę go do wyznania winy wprzód zanim stanie przed panem sędzią.
— Ty to uczynisz? jakim sposobem?
— Racz mnie pan, błagam, nie badać w tym względzie.
Boulleau-Duvernet zamyślił się chwilę.
— Niech i tak będzie, rzekł, nie badam cię o szczegóły twojego planu. Działaj według własnego przekonania, lecz bądź ostrożnym, bacz pilnie aby ów nędznik z rąk ci się nie wymknął.
— Niech pan sędzia będzie spokojnym. Będę osobiście czuwał tej nocy nad małym domkiem w którym ów kasjer zamieszkuje. Jutro z rana dwaj agenci zastąpić mnie przyjdą i nie stracą go z oczu na chwilę. Oni to doręczą mu rozkaz przyaresztowania. Gdyby Fryderyk Müller wiedziony instynktem uciec chciał drogą żelazną, w drodze pochwycić go zdołają.
— Daję ci pełnomocnictwo w tej sprawie.
— Dzięki panu sędziemu za tyle zaufania, rzekł Jobin i wyszedł.
Nazajutrz z rana kasjer o zwykłej godzinie, udał się pieszo do biura bankierskiego Worms, śledzony w pewnej odległości przez jednego z kolegów Jobin’a.
Drugi policjant, stał na stanowisku około domku i dostrzegł przybywającą z miasta służącę Müllera, która otworzywszy drzwi kluczem weszła do mieszkania. Po ukończeniu swojej roboty odeszła koło południa.