Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przód uplanowaną i ztąd aby mógł wnieść skargę przeciw nam obojgu? Podobne przypuszczenie byłoby tak dla mnie jako i baronowej ciężką obelgą!
— Jestżeś pan pewnym zarówno, odparł Jobin, że traf o jakim pan mówisz, sprowadził pana wraz z panią Worms o północy do „hotelu Brabant,“ jadących w jednym powozie?
— Ach! zawołał Gilbert z głosem pełnym rozpaczy, i o tem więc także panu Worms doniesiono? Zatem ta nieszczęśliwa kobieta jest zgubioną! A jednak przysięgam panu na moją duszę, że ona nie jest winną. Ach! ten Niemiec, on będzie dla niej bez litości!
— Przyznasz pan jednak, że niewinność pani Worms w podobnych okolicznościach, wyrzekł z uśmiechem Jobin, musi wydać się jej mężowi podejrzaną.
— E! odparł wicehrabia, pozory często mylą, pan o tem wiesz najlepiej, śledząc zbrodnie różnego rodzaju. Zresztą gdyby baron uważał się być obrażonym przeżeranie, jestem na jego rozkazy. Niechaj mnie zabije, jeżeli pragnie krwi dla zmycia plamy, wytworzonej w jego wyobraźni, lecz niech nie zobelża swej żony, bo ona nieprzeżyłaby podobnie skandalicznego procesu.
— Ha! wyszepnął Jobin, o tyle jednak głośno, że został posłyszanym przez pana de Presles, gdyby tu rzeczywiście chodziło tylko o proste uwiedzenie żony.
Wicehrabia spojrzał ze zdumieniem.
— Gdyby chodziło o proste uwiedzenie? powtórzył, jest więc jeszcze coś innego? Co, co takiego. Mów proszę!
— A kasa otwarta, zrabowana, zniknione banknoty, jestże to niczem, drobnostką, pan sądzisz?