Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czem zresztą nie wiemy, junacy tego rodzaju znalazłszy się na stałym gruncie, wobec prawdziwej szpady, lub rury rewolwerowej, tracą pewność ręki i bystrość rzutu oka. Prócz tego jestem fatalistą. Wszystko łączy się i przygotowywa według mnie, by rzucić w twoje objęcia uwielbianą przez ciebie Herminję. Zapisano w przeznaczeniu, że tryumf otrzymasz zupełny i że nic w święcie. słyszysz mnie, nic, nie będzie w stanie powstrzymać, ani opóźnić szybkiego ziszczenia się twych pragnień.
— Mówisz to, w tak głębokiem przekonaniu, baronie, iż mimowolnie chciałoby ci się uwierzyć, rzekł Andrzej.
— Lepiej mi jeszcze uwierzysz po dokonanem spotkaniu.
— Dla czego nie starałeś się być jednym z mych sekundantów, baronie? pytał San-Rémo.
— Ponieważ skoro pan de Grandlieu ofiarował ci swoje usługi w tym celu, osądziłem, iż przyjemniej mu będzie dzielić je ze swym kuzynem Jerzym Tréjanem, niż ze mną nieznanym. Bądź pewnym, że i w tym razie również się nie mylę.
— Jakąż bogatą posiadasz inteligencję, panie de Croix-Dieu. Wszystko przewidujesz, myślisz o wszystkiem, mówił San-Rémo. wpatrując się weń ze zdumieniem.
— To moja siła, moja potęga, odparł z uśmiechem baron.
Tréjan, zbliżywszy się, przerwał rozmowę.
— I cóż? zapytał Croix-Dieu.
— Świadkowie zbiorą się u mnie jutro, o ósmej z rana, odrzekł artysta.