Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziecię płci męzkiej, któremu nadał imiona Andrzej Henryk, zeznając iż rodzicami tegoż dziecięcia są, on, i panna Henryka. d’Auberive. Dziecię to przyszło na świat w mieszkaniu pani Angot, akuszerki przy bulwarze Batignolles. Powyższe zeznanie złożono w obecności dwóch wiarygodnych świadków, zamieszkałych w cyrkule Batignolles. Po odczytaniu i zrozumieniu takowego przez ojca wspomnionego dziecięcia, nas i powyższych świadków

podpisano.”

Dwaj owi wiarogodni świadkowie, zamiast po sześć franków, zwykłej zapłaty, dostali całego luidora i odeszli nad wyraz zadowoleni.
Robert, wsiadłszy do fiakra z Dorotą i dzieckiem pojechał na bulwar. Wysiadłszy, spostrzegł Sariola przechadzającego się przed domem Vignota z zapalonem w ustach cygarem, jednem z owych obrzydłych cygar, znanych ulicznikom Paryzkim pod nazwą, „szczurzych ogonów”.
Loc-Earn podszedł ku niemu.
— Przynoszę ci wiadomość „ztamtąd,” mój mistrzu, rzekł Sariol poważnie.
— No... jaką wiadomość? zapytał Robert.
— Wiadomość pierwszej wagi. Nasza uwięziona przebudziła się dopiero dziś nad ranem. Widoczna, iż nieszczędziłeś jej makowego eliksiru. Niezmiernie ciężką była do przebycia ta pierwsza chwila. Chciała nas bić. Wrzeszczała jak opętana. Chciała podpalić ów dom, biegnąć po strażników i komisarza. Dozwoliliśmy płynąc tej fali wyrazów, lecz gdy woda zanadto wzbierać