Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełen ojcowskiego do mnie przywiązania, wybaczy nam, a co więcej, zezwoli na nasze małżeństwo. Zostanę twą żoną, Robercie; kapłan, połączywszy nasze ręce w obec Boga pełnego miłosierdzia, uprawni mą miłość dla ciebie. Kochać cię będę mogła bez zarumienienia. Uczynimy to, nieprawdaż? Zrobimy w krotce, dziś, zaraz. nieodkładając.
— Nie! odrzekł Loc-Earn, nie uczynimy tego!
— Jakto, odmawiasz wraz ze mną błagania o przebaczenie mojego ojca? wyszepnęła z żalem Henryka.
— Odmawiam, ponieważ konieczność tak każę.
— Dla czego, z jakiej przyczyny?
— Z przyczyny, iż ty jesteś bogatą a ja ubogim.
— Jakąż przeszkodę stanowić to może?
— Staje przeszkodą w obec mojego honoru, którego pan d’Auberive nie dostrzegłszy w mojej dla ciebie miłości, posądzić mnie gotów o jakieś nikczemne wyrachowanie, o jakąś niską i podłą spekulację z mej strony. Bo i czemże w istocie tu jestem pod dachem twojego ojca? Przyjacielem? być może, lecz jednocześnie sekretarzem, jego podwładnym, rodzajem sługi, obdarzonego zaufaniem, któremu powierzono do spełnienia obowiązek. Wszelkie pozory mogłyby nasunąć myśl twemu ojcu, żem nadużył owego zaufania, a uwiódłszy kilko miljonową spadkobierczynię, przychodzę następnie prosić o jej rękę. Nie! nigdy, dodał z gestem oburzenia, ty sama wiesz dobrze o ile ubliżającą dla mnie byłaby myśl podobna. Pan d’Auberive mógłby sądzić, że dla pochwycenia pieniędzy ułożyłem plan cały. Nie mogę więc uczynić, czego żądasz.