Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niech diabeł porwie, starą warjatkę!... — pomyślał pan Verdier. Potem obracając się do Lucyny, dodał: — Odprowadź panią Blanchet, proszę cię; jest co najmniej nieprzyzwoitem, przeszkadzać tak temu panu w wyjaśnieniach jakie mi udzielić raczy.
Dama do towarzystwa podniosła ręce i oczy w niebo, jakby je chciała wezwać na świadka takiej niewdzięczności; jej szeroka twarz wyrażała boleść i rezygnacyę; potem tłusty podbródek opadł na ogromne piersi i poszła za Lucyną, która ją poprowadziła w stronę domu.
— Teraz, panie — rzekł Achiles Verdier — teraz kiedyśmy się pozbyli tej kobiety, dobrej zresztą, lecz najnieznośniejszej istoty w świecie, bądź pan łaskaw kończyć... z najgłębszą uwagą wysłucham słów pańskich...
Maugiron włożył swoje papiery napowrót do kieszeni.
— Panie Verdier wyrzekł stanowczo — mam z panem pomówić o rzeczach daleko ważniejszych niż te o których była przed chwilą mowa między nami...
— Pan ma ze mną pomówić o rzeczach ważnych? — powtórzył właściciel zakładu z wyrazem po dziwienia...
— Tak...
— A zatem słucham pana...
— Nie mogę mówić, ani w tem miejscu, ani w tej chwili; proszę naznacz mi pan schadzkę, i nie daj na nią długo czekać...
— Przyjdź pan kiedykolwiek; zastaniesz mnie pan każdego dnia, albo w zakładzie, albo w mieszkaniu do południa...
— Chcę z panem pomówić tak, iżby nikt nie wie-