Przejdź do zawartości

Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Myśliwy wstał, chwycił uciekającego węża całą garścią, zaniósł do chaty, a widząc, że Irlandczyk okrążył się sznurem, przerzucił gada za linję sznura. Następnie wrócił na poprzednie miejsce i śmiał się w duchu ze spłatanego przez siebie figla. Pomyślał, że wąż, dzięki sznurowi, nie będzie mógł w żaden sposób wydostać się z chaty i za jakieś pół godziny wpełznie Felimowi do łóżka.
Nie upłynęło jednak kilka minut, gdy przerwał ciszę nieopisany krzyk, rozpaczliwe szczekanie psa, rżenie koni — wogóle hałas, jaki sobie trudno wyobrazić.
— Co się stało? — zapytał Maurice, wyskakując z łóżka. — Co za djabeł wlazł w ciebie, Felimie? Czy ci się co strasznego przyśniło?
— Gorzej, panie! Pokąsał mnie wąż! O, ja nieszczęsny! Umieram!
Maurice szybko zapalił świecę i zaczął oglądać ciało służącego.
— Gdzież cię ukąsił? Nigdzie niema znaku.
— Niema nawet najmniejszego zadraśnięcia — potwierdził Stamp, który przybiegł na krzyk Felima.
— To dobrze, to dobrze, że mnie wąż nie ukąsił, ale przełaził po mnie, czułem wyraźnie na sobie jego zimne cielsko.
— Śniło ci się tylko, Felimie — rzekł Maurice.
— Ale nic podobnego, panie. Był to prawdziwy wąż!
— Więc zobaczymy, gdzie się on podział, — odparł myśliwy. — Ale dziwne — dodał — jak mógł