Przejdź do zawartości

Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiązywał do tego żadnej wagi, mrucząc tylko pod nosem:
— Rzecz dziwna, że Henryk nie przyszedł na śniadanie. Chyba nie śpi do tej pory, bo nigdy tak późno nie zwykł wstawać. Czyżby wyszedł gdzie i oddalił się tak bardzo, że nie dosłyszał gongu? Plutonie, — zwrócił się do służącego negra — zastukaj do pokoju Henryka i powiedz mu, że oczekujemy na niego.
— W pokoju go niema, mister Woodley. — odrzekł służący.
— Skąd wiesz?
— Wiem, bo przeszukałem cały dom. Mister Henryk musiał zapewne wyjechać.
— To zdumiewające! — zawołał plantator. — A czy koń jego jest?
— Zaglądałem do stajni, ale są tam tylko konie kapitana i panienki. Mister Henryk napewno wyjechał, bo gdzie jego koń, to i on tam.
— Nie, to nie do wiary! Idź-no natychmiast i poszukaj mi Henryka lepiej!
Gdy Pluton wyszedł, Pointdekster rzekł, jakby do siebie:
— Jeżeli naprawdę wyjechał, to musiało to nastąpić bardzo rano albo w nocy. Gdzież jednak mógł spędzić noc? Czyżby w twierdzy z tamtejszą młodzieżą? Chyba nie za stolikiem w tawernie.
— O nie, on do tego niezdolny, — bąknął Calchun, aby coś powiedzieć.
Luiza sądziła, że Kasjusz nic nie wie o wyjeździe brata, a zwłaszcza o przyczynie wyjazdu,