Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mię, ukrył konia w zaroślach i chyłkiem zagłębił się w lesie.
Pusto było dokoła, przerywały tylko ciszę przeciągłe, jakby podziemne, wycia dzikiego zwierza i pohukiwania nocnych ptaków. Gdzieniegdzie pełzał gad obrzydliwy i sykał, wyciągając zabójcze żądło. Czas uchodził, gąszcze objęła i nieprzenikniona ciemność.
Nagle rozległ się huk strzału i zlekka zaszumiały gałęzie. Potem wszystko ucichło, jakby i mieszkańcy leśni zatamowali w przestrachu oddech i przyczaili się, czując zbliżenie się wroga. Upłynęła jedna chwila i druga, a las stał niemy, i zastygły, z ukrytą w mrocznych swych głębiach tajemnicą.




XXXVI.  Zwiastun zbrodni.

Już poraz wtóry zadźwięczał gong, wzywający rodzinę Pointdekstera na śniadanie, a Henryk nie zjawiał się jakoś. Zrazu nie zwrócono na to uwagi, ale gdy nieobecność zwykle punktualnego młodzieńca przeciągała się dłużej, Pointdekster był zagniewany i zdziwiony jednocześnie.
— Co to ma znaczyć? — pytał co chwila, spoglądając to na drzwi, to na okno i nasłuchując uważnie.
Luiza miała w oczach niepokój, Calchun unikał jej wzroku, był podrażniony, często wychodził z pokoju, ale patrzący na nich plantator nie przy-