Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamienionemi, z różnicą wieku, ten sam tryb życia w tym samym domu. Taka rada jestem, że ten nasz pałacyk nie został sprzedany! Tak miłą mi jest myśl, że śpię w pokoju, gdzie mama spała! Tak słodko mi będzie pomyśleć, że moja córka śpi w pokoju, w którym ja spałam dzieckiem! Chciałabym mieć pewność, że będzie tu mieszkała po mnie. Syna kochałabym także bardzo, ale nie dałby tego całkowitego wrażenia przedłużonego dzieciństwa, które mi jest takie drogie. Nie miałam brata a ojca znałam zaledwie. Dla mnie rodzina to matka i córka... Przepraszam, — dodała ujmując moją rękę — i ty także...
Dostrzegła znów na mojej twarzy odbicie wzburzenia wewnętrznego i przypisała je słowom swoim. Nie myliła się, tylko, że przyczyny tego wzburzenia różniły się bardzo od tych, które jej poddawała tkliwość. Moje pojęcia o rodzinie są zupełnie takie same, jak-jej. Instynkt ciągłości, potrzeba odczuwania drogich umarłych dokoła siebie, poruszania się w ich atmosferze; pragnienie życia tym samym trybem co oni, odnajdywania ich przeszłości we własnej teraźniejszości i przedłużania, uwieczniania tej przeszłości w przyszłości dzieci swoich, wszystkie te uczucia takie szlachetne, takie prawdziwe, są cementem spajającym podwaliny ogniska domowego, wiem to, czuję równie dobrze, jak ona.
Ognisko domowe? Zawsze te same wyrazy, które mnie prześladują jak zwrotka, streszczająca tęsknotę za tem, co dostrzegam dziś słodkiego, głębokiego, wzmacniającego serce w małżeństwie i w oj-