Przejdź do zawartości

Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Znów jaka bądź historja?
— Ma się rozumieć, — odrzekł Parcifal: — cóż jeszcze innego mogło przyprowadzić mnie do ciebie w takim czasie?
— No, więc opowiadaj.
— Znów zaczynają się te głupstwa!... — tym razem mówił Arton... mówił zbyt wiele... mówi nawet o mnie... Wszędzie tylko jest mowa o 47 tysiącach franków, które ten straszny człowiek wypłacić mi miał w dwóch ratach...
— Tak, o tem rzeczywiście mówią...
— I ty tak spokojnie mówisz o takiej podłości... do takich zbrodniczych plotek? lecz czyż nie rozumiesz, że stawiają mnie one w domu w strasznej sytuacji?...
— W domu... — odrzekłem: to głupstwo... lecz w kraju stanowisko twoje będzie nie do zniesienia..
— Ech, kraj... gwidżżę na kraj... — z wspaniałą pogardą oznajmił Parsifal: ja mam żonę... A wymówki, sceny, historje?... Ach, to nie będzie mieć końca...
— Żona twoja, — odrzekłem: to głupstwo. Cóż może ci powiedzieć. Jak może robić ci wymówki o łapówki, kiedy sama korzystała z tych czterdziestu siedmiu tysięcy pięciuset franków... Jest wspólniczką twoją...
— Nic nie wiesz, mój biedny przyjacielu... Rozumujesz jak ekonomista lecz moja żona nic nie zyskała. Czyż ty myślisz, że dałem jej czterdzieści siedem tysięcy pięćset franków?... Tyś pewnie nigdy jej się nie przyjrzał?... Nic nie dałem mojej żonie... Straciłem te pieniądze z innemi kobietami... nie może mi przebaczyć tego... to ją wścieka.