Przejdź do zawartości

Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 14 —

mieszkalną. Cóż nam, proszą pana, biednym dzierżawcom po takiem wielkiem zamczysku?
— Czy dobra te nie są własnością pana?
— Nie, należą one do księcia B... Musisz pan zatem być wyrozumiałym i przyjąć gościnność, na jaką stać dzierżawcę.
Mówiąc to Werthart, podniósł z uśmiechem kołnierz od płaszcza, a Alinka wzruszyła niecierpliwie ramionami.
Wśród tej rozmowy zbliżono się do dworu, skrzypiące wrota rozwarły się powoli, dwa ogromne psy obskoczyły sanki, które przy donośnem trzaskaniu z bicza i parskaniu koni, zatrzymały się przed pięknym, starożytnym przedsionkiem. Służący w eleganckiej liberyi wybiegł z pośpiechem na przyjęcie państwa i w minutę potem, przeszedłszy kilka schodów, Henryk znalazł się we wspaniałej sieni, zdobnej w rogi jelenie i inne trofea myśliwskie. Jakoś to wszystko wcale nie dowodziło niedostatku biednych dzierżawców.
— Co za piękne wejście! — zawołał gość mimowolnie.
— Tak, piękne to dla oka, ale do użytku nie zbyt wygodne; zimno tu wiecznie i pusto, niepotrzebne marnotrawstwo. Ale proszę, pójdźmy na górę do gościnnych pokoi.
W pół godziny potem młodzieniec był przekonany, że niejedna arystokratyczna rodzina mogłaby pozazdrościć biednym dzierżawcom ich skromnego utrzymania. Siedząc wygodnie w fotelu naprzeciw swego gospodarza, palił wyborne cygaro i popijał starego węgrzyna, którym go pan domu częstował przed kolacyą.
— Jednak to już godzina tak późna, przykro by mi było bardzo, gdybym państwu sprawił subiekcyę jaką.