Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wystawiały; że tam nietylko można spinać się i na łbie stawać nad przepaściami, nietylko wyleźć na Wysoką, nietylko słuchać, jak się Wala cieńko drze:

„Tak mie tatuś wyryktował,
Co jek doma nie nocował,
Nocowałek ne przyloskak,
Przi kobyłce o dwók nozkak!“ —

ale że tam jest jakiś olbrzymi czar, coś niewypowiedzianie cudownego. Goszczyński otwarł mi ten świat, otwarł mi oczy.
Jest temu bardzo dawno — parę dziesiątków lat. Wtenczas zacząłem pisać wiersze. Goszczyńskiego pamiętam dobrze.
Kiedy miałem lat dziewięć, złapał mnie lecącego w Strążyskach z uboczy do wyschłego koryta potoku, gdzie byłbym się na nic rozbił; on mię potem do poezyi pchnął.