Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cemuz jo nie rozumiem, Jasiu?
A on pomilczał jeszcze trochę i rzekł:
— Hę, wies, kiebyś ty ieno roz sprógowała! Kiebyś ty ieno roz poza Tatry przesła, w Luptów! Tam kraj! Tam wino, tam jasno, tam radość! Tam śrybło, tam złoto, tam seliniejakie dobro, ino brać! A pote, kiebyś ty ino sprógowała....
I począł Zosi opowiadać o szerokim, nieporównanym zbójeckim żywocie. Owe przepatrzowania, prześpiegi, gdzie jaki żyd, kupiec, albo bogaty kmieć dudki, złote dukaty, śrybelne talory i cwancygiery, albo woły, byczki, albo sukno, płótno gdzie w komorze, czy w sypańcu, czy w piwnicy, albo na strychu po Liptowie i Orawie ma — owe podchody i przykradania, — owe wyrywania krat z okien — owe skoki szalone przez okna na pośród izby i rąbania ciupagą koło sobie, póki drudzy nie wyważyli drzwi, — owe walki straszliwe na śmierć i życie.
Roz przyślimé pod jedne karcyme na Orawie, ale mé se źle obrali dzień, bo mé prawie na wesele trafili. Patrzymé, — świeci się, hoć noc. Zje kizto sto satanów, co nie śpiom? Jo sie przykrad popod okna, wraoom sie i mówiem co jest. Ze hań tego ogawa. A nos, jak zwy-