Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiej; zły ten duch do dziś nie daje mi spokoju, wytchnienia, wódką go zalewam, kanalię!
I rozśmiał się tak doniośle i strasznie, że przechodnie postawali przerażeni, a echo śmiechu tego, łamiące się pomiędzy masztami, zdawało się być krzykiem złowrogiego puszczyka.
— Pokochałem ją — mówił dalej — była, jak lilia biała, jak lilia niewinna. Niewinna... nie sztuka! i Wenus milońska niewinna i bachantki z marmuru kute są niewinne. Ona nie miała krwi, nie miała nerwów, tylko w miejsce ich ambicyę szaloną, bezbrzeżną; chciała być nieśmiertelną; zązdrościła sławy Laurze i Beatryczy. Ona to zbudziła we mnie tego demona. Ona wmówiła słodkim głosem we mnie, że mam talent niezwykły, ogromny i milcząco, zdradziecko dawała mi do zrozumienia, że tylko na tej drodze zdołam posiąść jej miłość, miłość posągu martwego!
Patrzałem nań z przerażeniem prawie; zmienił się był dziwnie, oczy przymglone zwykle, płonęły niby jakieś straszne, ponure ogniska; wyraz twarzy zmienił mu się był zupełnie, ręce zaciskał konwulsyjnie.
— Zacząłem pisać! — zawołał z głuchą rozpaczą. — Zaczęły się te dni pełne dziwnego, nieokreślonego niepokoju, te noce bezsenne, nad wszelki wyraz nużące, te straszliwe chwile, pełne gorączkowych uderzeń serca, pełne płomiennej żądzy sławy i rozgłosu. Nowa namiętność była silniejszą niż ta, która ją zrodziła; wkrótce straciłem tę smutnej dla mnie pamięci kobietę z oczu, miłość moja dla niej znikła, przetrawiona silniejszym płomieniem. Niby obłęd jakiś opanował całą moją istotę; poróżniłem się ze wszystkimi dawnymi przyjaciółmi; stosunki rodzinne zaniedbałem; uczuwałem dziwną jakąś rozkosz w burzenia mego dawnego stanowiska społecznego. Fortunę straciłem w najgłupszy sposób; przemarnowałem, rozrzuciłem. Wszyscy dawni znajomi odwrócili się odemnie ze wstydem i zgrozą.
I znowu zamilkł; słyszałem, jak serce w nim biło niespokojnie, jak tętnice uderzały nierówno, gorączkowo.