Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się nie patrzeć w jej stronę, lub zamknąć oczy. Ale coś silniejszego otwierało mi je. Wreszcie, spotkaliśmy się w korytarzu. Ona objęła mnie za szyję, ucałowała i rzekła:
— On jest za skromny. On jest nieśmiały. Trzeba zachęcić młodego człowieka!
Odurzony tą przygodą, tłomaczyłem sobie: cóż złego może wyniknąć z pocałunku, którym kobieta obdarzyła młodego człowieka? Byłem przecież «młodym człowiekiem»; ona mi to powiedziała. Moje ubrania, niezależność materjalna, kosztowne wina i jedzenie, które spożywałem, były tego niezaprzeczonym dowodem. Tylko umysł zachowałem dziecinny i nierozsądny. Lecz komu w życiu przeszkadza nadmiar rozumu?
Pewnego popołudnia stałem w oknie, przyglądając się tłumom, kręcącym się na placu. Myślałem o grze, głosie i minie aktorki, która mi tak żywo przypominała minki i zabawy Kyry. Otworzyły się drzwi i weszła śpiewaczka.
Zląkłem się!
— Nic się nie bój, maleńki. Mąż jest na dole i gra w karty — objęła mnie za szyję, lecz ja się cofnęłem przed jej pieszczotami.
— Nie chcę, ażeby pani była tutaj...! — odrzekłem stanowczym tonem.
— Jakże, wypędzasz mnie? a ja cię kocham i myślałam, że mnie kochasz — odpowiedziała, całując mnie.
Całowała bardzo przyjemnie...
Nie mam pojęcia, w jaki sposób, podczas gorą-