Przejdź do zawartości

Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezpańskiego psa prowadzi do piekarni, gdzie wszystkie psy dostają po kawałku chleba. Dlaczego nie włóczył się po ulicach z innemi psami? Czy uważał to za uwłaczające? Czy wolał się włóczyć sam, ażeby znaleźć trochę jedzenia? Czy nędza innych psów wzbudzała w nim wstręt?

Nazwałem go Wilkiem, imieniem, odpowiadającem jego godnemu i dzikiemu życiu. Uczyniłem wstępne kroki, ażeby uzyskać jego przyjaźń. Bardzo był skąpy w okazywaniu mi wzglądów. Lecz każdy, kto przeszedł coś w życiu, ma własną filozofję. Szanowałem jego powściągliwość i żeby dać dowód, jak go rozumiem, nie rzucałem mu mięsa na ziemię. Zauważył to najprawdopodobniej, gdyż — od tego dnia siadał na tylnych łapach, patrząc mi prosto w oczy.
Wilk był brunatny, bez określonej rasy, dosyć duży. Co do czystości pozostawiał wiele do życzenia... Ale Boże mój, żywot prowadził dość ciężki. Czarne wielkie oczy posiadały nieokreślony wyraz.
Zarzucałem mu obojętność i spokój.
— Biedny Wilku — mówiłem, rękę wyciągając przez kratę — proszę cię, daj mi znak, na dowód, że mi ufasz!... Cierpiałeś wiele i serce masz twarde? Przecież musiałeś zaznać ludzkiej dobroci... Napewno miałeś też piękną nargilę, bransoletę, klacz i strzelbę — a następnie byłeś chory... Ale dziś, dziś jesteś wolny, swobodny, podczas gdy ja stoję za kratą. Zbliż się do mnie, mój bracie, Wilku i pozwól się uściskać!
Nie chcę twierdzić, że psy w Turcji rozumieją