Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skali rękę barona i przyłączali się, idąc za nimi, jakby za procesyą.
Wicehrabia podał ramię Janinie i oboje ruszyli przodem.
Przed kościołem przystanęli; ukazał się wielki, srebrny krzyż, niesiony prościuteńko przez chłopczynę od chóru, gdy inne chłopię białe i czerwone niosło urnę z święconą wodą, w której mokło kropidło.
Za nimi szli trzej starzy śpiewacy z chóru, z których jeden kulał, następnie organista, wreszcie proboszcz, na którego spiczastym brzuchu wydymała się złocona stuła, z krzyżem na przedzie. Pozdrowił ich uśmiechem i skinieniem głowy i z nawpół zmrużonemi oczyma, poruszając usta niedosłyszalnym szeptem modlitwy, w birecie głęboko wciśniętym, ruszył ze swym sztabem w białych komżach, w kierunku morza.
Na wybrzeżu tłum liczny otaczał nową łódź, uwieńczoną kwiatami. Maszt, żagiel, liny przystrojone były w długie wstęgi, fruwające na wietrze, a na samym przedzie imię „Janina“ widniało w złoconych literach.
Ojciec Lastique, właściciel tej łodzi, sporządzonej na koszt hrabiego, wysunął się na czoło orszaku. Wszyscy mężczyźni ruchem równoczesnym odkryli głowy, a grupa pobożnisiów, w szerokich, czarnych płaszczach, sutymi fałda-