Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chcąc tego pokazać, końcem palca zgarniała łzy z kącików oczu.
Dowiedział się o jej adresie od dozorczyni z ulicy Sauvage, a nie mogąc odszukać młodego człowieka, zwraca się do matki. I podał jej świstek papieru, który wzięła całkiem bezmyślnie. Przeczytała cyfrę 90 franków, otworzyła sakiewkę i zapłaciła.
Tego dnia wcale nie wychodziła z hotelu.
Nazajutrz zgłosili się inni wierzyciele. Rozdała wszystko, co miała, pozostawiwszy sobie tylko dwadzieścia franków i napisała do Rozalii, przedstawiając jej stan rzeczy.
Wałęsała się całymi dniami, czekając odpowiedzi pokojówki, nie wiedząc co począć, jak zabić godziny żałobne, godziny wlokące się w nieskończoność, nie mając nikogo, by doń przemówić serdecznie, nikogo, znającego jej nędzę. Chodziła ulicami na oślep, szarpana potrzebą wyjazdu, powrotu do swego małego domku, przy samotnej drodze wiejskiej.
Przed paru dniami nie mogła już tam wyżyć, gnębiona smutkiem straszliwym, a teraz czuła, że nie potrafiłaby żadną miarą żyć gdzieindziej, a tylko tam, gdzie smutne jej istnienie niejako się zakorzeniło.
Nakoniec, pewnego wieczora zastała w hotelu list i dwieście franków.
Rozalia pisała: