Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

namiot, który zaczął zjeżdżać po stromem zboczu.
W szalonym rozpędzie leciał coraz to szybciej, podskakując, potykając się jak zwierzę, tłukąc uzdami o twardy grunt skały.
Stary żebrak, skulony w rowie, widział, jak z błyskawiczną szybkością przemknął mu ponad głową i słyszał też krzyki straszne, wydobywające się z drewnianego pudła.
Nagle odpadło jedno koło, zawadziwszy o coś twardego, a buda przewróciła się na jeden bok i zaczęła się toczyć jak kula, niby dom, wyrwany z podstaw, zlatujący z wierzchołka góry.
Tak stoczywszy się na brzeg ostatniego parowu, podskoczyła, zakreśliwszy w powietrzu koło i runęła, roztrzaskując się jak jajo.
Stary żebrak widząc, że rozbiła się o grunt kamienny, wstał i drobnym krokiem zaczął zaroślami schodzić ku wsi; przyczem, kierując się chłopską roztropnością, wcale nie podszedł do rozbitego pudła, lecz ruszył do najbliższej zagrody zawiadomić o wypadku.
Zbiegli się ludzie; podnieśli szczątki chałupy i zobaczyli dwa ciała. Były potłuczone, zmiażdżone, krwawe. Mężczyzna miał rozbitą czaszkę i całą twarz strzaskaną. Szczęka kobiety wyleciała od strasznego uderzenia; a członki obojga stanowiły jedną miazgę, jak gdyby pod ciałem wcale nie było kości.