Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zbiegła ze schodów, by go przyjąć, a stanąwszy naprzeciw niego, pomyślała, ze zwaryował. Na głowie miał ogromny kaszkiet futrzany, który nosił tylko w domu, a ubrany był w kurtkę myśliwską i twarz miał tak bladą, że rudy wąs, zazwyczaj zlewający się z czerstwą cerą, teraz odbijał od niej jak płomień. A oczy dzikie, latały jak bezprzytomne.
Wybełkotał:
— Moja żona tutaj?
Janina, tracąc głowę, odparła:
— Nie, wcale jej dziś nie widziałam.
Padł na krzesło, jak gdyby mu podcięto nogi; zdjął czapkę, mechanicznym ruchem kilka razy otarł czoło chustką, poczem zerwawszy się raptownie, podszedł ku młodej kobiecie, z wyciągniętemi rękami i otwartemi ustami, jakby chcąc mówić, powierzyć jej straszną jakąś wiadomość.
Nagle się powstrzymał, utkwił w niej spojrzenie, jakby w gorączce mamrocząc:
— Przecież to mąż... pani także...
I wybiegł w kierunku morza.
Janina skoczyła za nim, by go powstrzymać; z sercem zamierającem od strachu, wołała go, błagała, myśląc:
— Wie wszystko! Co uczyni? Och! oby ich tylko nie znalazł!