Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie wydając wcale głosu, unosiły się w powietrzu, jak plamy ruchome lub cienie; bzykanie owadów niewidzialnych leciuchno potrącało o ucho; ciche szmery ruchu dochodziły od traw zroszonych lub od piaszczystych pustych dróg.
Tylko kilka ropuch melancholijnych wyrzucało do księżyca swe dźwięki krótkie, monotonne.
Janina miała wrażenie, że serce jej się rozszerza, rozszeptane jak ten wieczór jasny, rojne nagle tysiącem pragnień przelotnych, podobnych do tych nocnych stworzeń, których drgania i szelesty ją otaczały. Powinowactwo łączyło ją z tą żywą poezyą i w miękkiej białości nocy czuła przebiegające ją dreszcze zaziemskie, wibracyę nadziei nieuchwytnych, jakoby tchnienie szczęścia.
I zaczęła marzyć o miłości.
Miłość! Tej zbliżanie się od dwóch już lat przejmowało ją trwogą coraz to większą. Teraz wolno jej już kochać! chodzi tylko o spotkanie jego!
Jakim też będzie? Nie wiedziała dokładnie i nawet sobie nie stawiała tego pytania. Będzie on, oto wszystko.
Wiedziała tylko, że będzie go ubóstwiać całą duszą, a on ją będzie kochać ze wszech sił. — Będą się przechadzać w wieczory, jak dzisiejszy, w świetlnym pyle gwiazd. Będą chodzić obok