Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ksiądz krzyknął:
— Dość tego, gbury obrzydłe!
Chłopiec odwrócił się i odparł:
— Niech się ksiądz zajmuje swemi sprawami, a nie miesza do cudzych.
Ksiądz podjął kilka kamieni i rzucił na nich jak na psów.
Uciekli oboje ze śmiechem, a w najbliższą niedzielę ksiądz wobec wszystkich zgromadzonych wymienił w kościele ich nazwiska.
Od tego czasu wszyscy młodzi wieśniacy zaprzestali chodzić do kościoła.
Każdego czwartku ksiądz bywał w zamku na obiedzie, a nieraz też wśród tygodnia przychodził na rozmowę do swej penitentki. Egzaltowała się taksamo jak on, dysputowała o rzeczach niemateryalnych, posługując się całym skomplikowanym starym arsenałem sporów religijnych.
Przechadzali się oboje długą aleją baronowej, mówiąc o Chrystusie i apostołach, Świętej Dziewicy i Ojcach Kościoła, jak gdyby ich byli znali. Chwilami przystawali, zadając sobie pytania głębokie, które spowodowywały rozmaite dywagacye mistyczne; u niej były to poetyzujące rozważania, strzeliste wzloty w niebo; u niego, jako ściślejszego, wykłady zaprzysiężonego doktrynera, któryby z matematyczną ścisłością usiłował dowieść kwadratu koła.