Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aż do drzwi i jak tobołek wyrzucił na korytarz.
Gdy wrócił, niemniej blady od córki, proboszcz ponownie zabrał głos:
— Co począć? One tu wszystkie jednakowe. To rozpacz, ale niema rady i trzeba mieć trochę wyrozumiałości dla ułomnej ludzkiej natury. Nigdy nie wychodzą za mąż inaczej, jak w stanie brzemiennym.
I uśmiechając się dodał:
— Możnaby prawie rzec: zwyczaj miejscowy.
Po chwili tonem oburzenia ciągnął:
— Najgorsze, że to się już przedostało do dzieci. Przecież dopiero zeszłego roku zdybałem na cmentarzu chłopca i dziewczynkę — oboje szkolne dzieciaki. Zawiadomiłem rodziców. I wiecie państw o, co mi odpowiedzieli? „Czego proboszcz chcą od nas; myśmy ich przecież tych świństw nie uczyli, to i nic na to nie poradzimy“... Więc proszę państwa, pokojówka wasza postąpiła taksamo, jak wszystkie inne...
Ale baron, drżąc cały z irytacyi, przerwał:
— Ona? Cóż ona kogo obchodzi! Julian mnie oburza. To z jego strony podłość, i córkę swą stąd zabiorę.
I biegał po pokoju, coraz więcej podniecony, wściekły: