Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Janina jednak ściskała ją wbrew jej woli, pocieszając ją, jak mogła:
— Trudno, moja droga, to nieszczęście. Byłaś słabą, ale to się zdarza wielu innym. Skoro ojciec dziecka się z tobą ożeni, wszystko pójdzie w niepamięć, a będzie mógł służyć u nas, razem z tobą.
Rozalia jęczała, jak na torturach, od czasu do czasu starając się wyrwać i umknąć.
Janina znów poczęła:
— Dobrze rozumiem, że ci wstyd, ale widzisz przecież, że się nie gniewam i łagodnie do ciebie mówią. Jeśli pytam o nazwisko tego człowieka, to dla twego dobra, bo współczuję z tobą i nie pozwolą, by cię porzucił. Widzisz, Julian go odszuka i zmusimy go, by się z tobą ożenił; a ponieważ oboje zostaniecie u nas, więc będziemy też czuwać, by był dobry dla ciebie.
Tym razem Rozalia szarpnęła się tak mocno, że wyrwała ręce z rąk swej pani i uciekła jak szalona.
Wieczór, podczas obiadu, Janina zwróciła się do Juliana:
— Chciałam skłonić Rozalią, by mi wyjawiła nazwisko swego uwodziciela. Nie udało mi się. Spróbuj więc ty, bo trzeba przecież zmusić tego nędznika, by się z nią ożenił.
Julian odrazu się rozgniewał: