Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Martinowie podnieśli ręce ze zdumienia, a pani ucałowała ją w policzki, poczem zmuszono ją do wypicia kieliszeczka nalewki z pestek. Następnie poszła do drugiego folwarku. Couillardowie podnieśli ręce ze zdumienia, a pani musnęła ją w uszy, i znów trzeba było przełknąć kieliszeczek soku z czarnych porzeczek.
A potem wróciła na śniadanie.
Dzień upływał tak samo jak poprzedni, tylko ze zamiast wilgoci, chwycił mróz. A dalsze dni tygodnia podobne były do tych dwóch, zaś wszystkie tygodnie miesiąca były takie same jak pierwszy.
Powoli jednak słabnął w niej żal za krajami dalekimi. Przyzwyczajenie kładło na życie warstwę rezygnacyi, podobnej do wapnistego osadu, jakim okrywają się przedmioty, przez długi czas pozostawione w wodzie. I pewne zainteresowanie dla tysiącznych błahostek życia codziennego, dla zajęć zwykłych, przeciętnych, regularnych, odradzało się w jej sercu. A równocześnie rozwijała się w niej melancholijna zaduma, nieokreślone rozczarowanie życiem. Co powinna była uczynić? Czego pragnęła? Nie wiedziała. Nie trawiła jej żadna potrzeba światowa, ani żądza przyjemności, ani nawet pragnienie przyjemności dostępnych; bo i jakich? Podobnie jak stare fotele w salonie, wyblakłe pod wpływem czasu, wszystko powoli odbar-