Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszy, że dwoje ludzi nigdy nie zdoła przeniknąć aż do głębi swych dusz i myśli, że kroczą obok siebie, spleceni nieraz uściskiem, lecz nie zespoleni, i że istota duchowa każdego człowieka pozostaje wieczyście samotną.
Trzy dni spędzili w tem miasteczku, ukrytem w głębi błękitnej zatoki, gorącem jak piec za firanką nieprzeniknioną gór, nie dopuszczających najlżejszego wiatru.
Następnie ułożyli plan dalszej podróży i aby się nie cofać przed drogami uciążliwszemi, postanowili wynająć konie. Wzięli tedy dwa małe ogiery korsykańskie o płomiennych oczach, chude a niestrudzone, i o wschodzie słońca wjechali z miasteczka. Przewodnik na mule towarzyszył im, niosąc zapasy żywności, gdyż w dzikim tym kraju niema wcale gospód.
Droga wiodła początkowo wzdłuż zatoki, aby niebawem skręcić w dolinę, niezbyt głęboko bramującą wysokie góry. Nieraz przebywali potoki górskie, całkiem niemal wyschnięte; strumyk zaledwie szemrał pod kamieniami, niby zwierzę ukryte, trwożnie gulgocząc.
Ziemia nieurodzajna wydawała się prawie nagą. Zbocza pochyłości okrywała wysoka trwa, żółta w tej porze upalnej. Niekiedy spotykali wieśniaka, pieszo, na koniku, lub oklep na ośle, nie większym od psa. A każdy miał