Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nienia od tłumu. Paweł miał minę człowieka, którego przypadkiem schwytano w chwili, kiedy miał umknąć.
— A! w samą porę przybywasz — zawołała Cezaryna widząc mnie zbliżającą się. — Mówiliśmy o tobie; usiądź tam: bo inaczéj wszyscy moi zazdrośnicy gotowi tu przybiedz i wypłatać mi figla, znajdując mię sam na sam z panem siostrzeńcem twoim. Wyobraź sobie, moja draga, że przysięga na honor iż jestem dla niego zupełnie obojętną, bo mnie nie zna. Ależ to rzecz niepodobna. Poświęciwszy lat sześć swego życia na zastąpienie mi siostry i matki, niepodobna, ażebyś mu nigdy o mnie nie mówiła, tak jak mnie mówiłaś o nim. Ja przecież go znam; znam go wybornie z tego wszystkiego, coś mi mówiła o jego zajęciach, o charakterze, o zdrowiu, o tém wszystkiém, co cię w nim zajmowało. Mogłabym powiedzieć: ile razy miał katar, ile książek pożarł, ile cnót posiada!..
— Ale — przerwał wesoło mój siostrzeniec — nie mogłabyś pani powiedzieć, ile razy skłamałem przed ciocią, ażeby mieć łakocie w czasie kataru, albo żeby dać wysokie o sobie wyobrażenie, kiedym zdawał egzamina. Co do mnie, nie mógłbym powiedzieć, ile złudzeń miłości macierzyńskiéj wcisnęło się do panegiryku, który mi wygłosiła o swojéj cudnéj wychowance. Prawdopodobnie więc, nie robisz mi pani większego zaszczytu znając mię, aniżeli ja, nie mając zaszczytu ani możności ocenienia pani.
— Nie jesteś pan grzecznym! — odrzekła Cezarzyna tonem swobodnym.