Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cia nie potrzebuje już tak żałować sobie kilka łokci jedwabiu. Nie jest przecież skąpą, nawet mało dba o swoją, przyszłość. A więc to dla mnie robi oszczędności? Cóż znowu! Pierwszych pieniędzy, bez których będę mógł się obejść w ścisłém tego słowa znaczeniu, użyję na sprawienie jéj nowéj sukni; chwila ta nadeszła. Jutro rano otrzyma ciocia materyę, którą uważam za piękną, i która, o ile wiem, jest, w najnowszym guście. Być może zostanie skrytykowaną przez nieporównaną pannę Dietrich, ale nie dbam o to, jeżeli się tobie podoba. Uprzedzam cię tylko, droga ciociu, że jeżeli ją przenicujesz, skoro straci swą świeżość, to łatwo. tego dostrzegę i poślę ci toaletę która mnie zrujnuje.
Przebacz mi, najdroższa cioteczko, mój mały podarunek i kochaj zawsze krnąbrne dziecko, które cię lubi, czci i szanuje. „Paweł Gilbert”. Trudno mi było się wstrzymać od łez rozczulenia, gdym list ten kończyła. Cezaryna nadeszła na to łzy i chciała koniecznie wiedzieć ich przyczynę. Nie uważałam za potrzebne mówić jéj o tém, ale kiedy zaczęła wynajdować coś takiego, czemby mi mogła obrazić i smuciła się tém na prawdę, dałam jéj do odczytania list Pawła. — Przeczytała go chłodno i oddała mi nic nie mówiąc.
— A więc jesteś zadowolona? zapytałam.
— Tak — odpowiedziała.
I przeszłyśmy do lekcyi. Po jéj ukończeniu rzekła: